Nasza strona wykorzystuje pliki cookies, które są zapisywane przez przeglądarkę na dysku twardym użytkownika w celu ułatwienia poruszania się po witrynie oraz dostosowania Serwisu do preferencji użytkownika. Istnieje możliwość zablokowania zapisywania plików cookies poprzez odpowiednią konfigurację przeglądarki internetowej, jednak blokada ta może spowodować niepoprawne działanie niektórych funkcji w serwisie. Brak zmiany ustawień przeglądarki internetowej na blokowanie zapisu cookies jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie.  Więcej o "cookies"
 

    "Pamiętnik..." Janusza Korczaka to nie tylko opowieść o wstrząsającym losie dzieci zamkniętych w getcie. To nie tylko zapiski mówiące o głodzie, cierpieniu, chorobach ("Ojcze nasz, który jesteś w niebiesiech... Modlitwę tę wyrzeźbiły głód i niedola. Chleba naszego. Chleba..."). 

To przede wszystkim świadectwo człowieka, który zapisał się złotymi głoskami w historii, ale sam nie czuł swojej wielkości. Wprost przeciwnie, zmagał się ze swoimi słabościami, lękiem i poczuciem bezradności. Rozmyślał nad rzeczami zwykłymi, codziennymi. Notował to, co widział, co stawało się jego udziałem każdego dnia: "Podlałem kwiaty, biedne rośliny sierocińca, rośliny żydowskiego sierocińca. - Ziemia spieczona odetchnęła. Przyglądał się mojej pracy wartownik. Czy go drażni czy rozrzewnia ta moja pokojowa o szóstej rano czynność? Stoi i patrzy. Nogi szeroko rozstawił." Na kartach "Pamiętnika" wiele jest myśli głębokich, refleksyjnych, monologów wewnętrznych opartych na kontemplacji ludzkich zachowań: "Sponiewierana wiara, rodzina, macierzyństwo. Handel wszystkimi dobrami duchowymi. Giełda, gdzie notowano, ile waży sumienie. [...] Starość. - Jej poniżenie i uwiąd moralny. (Onego czasu na starość zasłużyć, zapracować dobrze było. Toż samo zdrowie. Teraz kupuje się siły i lata życia. Łajdak ma szanse na siwy włos)."

     Co może znaleźć czytelnik w tej książce dla siebie? Wzór. Wzór do naśladowania. Postać człowieka, który w obliczu niewyobrażalnego zła po prostu robił to, do czego był przekonany, dzień po dniu podejmował kolejny wysiłek, aby stanąć na wysokości zadania, który mimo przeciwności powoli, krok po kroku, uparcie dążył do celu: "Gdy kopiesz studnię, zaczynasz robotę nie od głębokiego dna, poruszasz szeroko zrazu górną warstwę, odrzucasz ziemię łopata za łopatą, nie wiedząc, co niżej, ile splątanych korzeni, jakie przeszkody i braki, ile uciążliwych, zakopanych przez innych i przez ciebie, zapomnianych kamieni i różnych twardych przedmiotów. Decyzja powzięta. Dosyć sił, by zacząć. - A w ogóle, czy jest kiedy jaka robota skończona? Spluń w garść. Mocny chwyt łopaty. Śmiało."

                                                                                                                                                                                                                                         I.Ś