Nasza strona wykorzystuje pliki cookies, które są zapisywane przez przeglądarkę na dysku twardym użytkownika w celu ułatwienia poruszania się po witrynie oraz dostosowania Serwisu do preferencji użytkownika. Istnieje możliwość zablokowania zapisywania plików cookies poprzez odpowiednią konfigurację przeglądarki internetowej, jednak blokada ta może spowodować niepoprawne działanie niektórych funkcji w serwisie. Brak zmiany ustawień przeglądarki internetowej na blokowanie zapisu cookies jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie.  Więcej o "cookies"
 

   Jeden ksiądz mi niedawno powiedział: „Bogu trzeba dać czas”. Hm... Po co Bogu mój czas? Mnie to on jest rzeczywiście potrzebny, bo przecież trzeba iść do pracy, posprzątać w domu, zakupy zrobić, zadzwonić tu i tam, pranie powiesić. I rzecz jasna jeszcze musi starczyć czasu na zajrzenie do komputera, na Facebooka, rozmowy (o) ze znajomymi, kremik trzeba wieczorem wklepać, film obejrzeć. Lata lecą, trzeba korzystać z życia.

 

 

   Ale po co Bogu czas? Jeszcze na dodatek mój. Człowiek ledwo ogarnia dniówkę, gna przed siebie jak Struś Pędziwiatr, często nawet nocą trzeba nadrabiać braki, a Bóg mówi: „Daj!” Z czego? No, dobra, czasami trochę wolnych chwil się znajdzie. Ale tyle spraw czeka, takich odkładanych od dawna: książka kupiona pół roku temu, która zdążyła się już zakurzyć, szafki w kuchni trzeba posprzątać, kwiatki przesadzić i może wreszcie uczciwie się wyspać. Tyle zadań czeka w kolejce, a ja mam wstrzymać się z tym wszystkim i oddać mój czas Bogu? Przecież On jest poza czasem i przestrzenią, Jemu to do niczego nie jest potrzebne!

   I RACJA!!!

  Bogu mój czas do niczego nie jest potrzebny, ale mnie Bóg jest bardzo potrzebny. Nie mogę spotkać się z Nim w jakimś metafizycznym uniesieniu, w oderwaniu od kalendarza, pory roku, konkretnego dnia i godziny. Bo ja żyję w czasie i przestrzeni. Więc moje spotkanie z Nim może odbyć się wyłącznie w czasie odliczanym ziemską miarą. Wczoraj, dzisiaj, jutro...

   Tylko po co dawać Bogu coś, co do Niego należy? Przecież jestem Jego dzieckiem, On jest moim Stwórcą. W całości jestem Jego, włącznie z moim czasem. To tak, jakby iść do kogoś, coś mu po cichu zabrać z domu, a później podarować... Kiedy byłam małą dziewczynką, miałam 6, może 7 lat, nie miałam pomysłu na to, co dać mojej mamie pod choinkę. Laurki już były, obrazki, wyklejanki też, a pieniędzy na to, żeby kupić jakiś prezent nie miałam. Więc podprowadziłam z szafki w łazience jedno nowe, pachnące mydło. Zapakowałam je w papier własnoręcznie ozdobiony i włożyłam pod choinkę. Byłam bardzo dumna z tak wspaniałego prezentu. Mama była zachwycona (przynajmniej mnie się tak wydawało), a mydło stało się najważniejszym mydłem w łazience. Takim numer 1. Wszyscy myli nim ręce, nogi, a później byli czyści i pachnący.

   I chyba podobnie jest z Panem Bogiem. Chciałby dostać od nas coś, co pozwoli mu na zajęcie najważniejszego miejsca w naszym życiu. Coś, co sprawi, że poczujemy Jego zachwyt. Że On stanie się numerem 1. Tym czymś jest właśnie nasz czas, bo chociaż On jest jego Panem, to nie chce nam odbierać wolności. To my decydujemy, na co go przeznaczamy. I wtedy Bóg będzie mógł pomóc nam pozbyć się brudu z rąk i z duszy. Trzeba pozwolić Mu działać. Te wszystkie nasze zajęcia, praca to taki rodzaj gadulstwa. Całymi dniami nadajemy. Bóg to słyszy, ale nie ma nam jak powiedzieć, że robimy coraz większy bałagan, że On może nam pomóc to poukładać. Jak rodzic, który w wolnej chwili sprząta w pokoju dziecka. W swoim gadulstwie, zapracowaniu, zagonieniu nie dopuszczamy Go do głosu. Nic nie jesteśmy w stanie usłyszeć, pędzimy do przodu w obawie, że coś nam ucieknie, czegoś nie zdążymy zrobić.

 

   A Bóg może nam pomóc zatrzymać się i posprzątać w życiu, spojrzeć na wszystko z innej perspektywy, odetchnąć pełną piersią, jeśli tylko staniemy przez chwilę w miejscu i Mu powiemy:

 „Panie, ta godzina, ten wieczór, ten dzień, jest dla Ciebie. Proszę, działaj...”

                                                                                                                                                                                                                                              I.Ś