Nasza strona wykorzystuje pliki cookies, które są zapisywane przez przeglądarkę na dysku twardym użytkownika w celu ułatwienia poruszania się po witrynie oraz dostosowania Serwisu do preferencji użytkownika. Istnieje możliwość zablokowania zapisywania plików cookies poprzez odpowiednią konfigurację przeglądarki internetowej, jednak blokada ta może spowodować niepoprawne działanie niektórych funkcji w serwisie. Brak zmiany ustawień przeglądarki internetowej na blokowanie zapisu cookies jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie.  Więcej o "cookies"
 

     Zima to czas, kiedy aura mniej sprzyja człowiekowi. Chowamy się do mieszkań, włączamy ogrzewanie, zakładamy czapki, przemykamy szybko po ulicach. Mało kto zatrzymuje się, aby spojrzeć, jak wygląda świat.

     Ostatnio, będąc w pracy lub ze znajomymi, często słyszę: „Ciśnienie dzisiaj skacze, człowiek taki śpiący – okropny ten dzień”, „No nie, znowu leje – co za okropny dzień”, „Nie chce mi się dzisiaj nic – taki jakiś okropny ten dzień”. Naprawdę? Ten dzień jest okropny?

     

 

     A ja myślę, że okropne jest takie gadanie. Sieje wokół ferment zniechęcenia i zastoju. Nic mi się nie chce, nie mogę się zebrać, taka śpiąca jestem, a na dodatek winna jest temu ta okropna pogoda, nie ja. „Kto wejdzie między wrony...” - na efekt marudzenia nie trzeba długo czekać – chwilę później pół sali narzeka na pogodę i złe samopoczucie. Wszyscy czekają na poprawienie warunków atmosferycznych. Czekają i czekają, a czas mija... 

      A gdyby tak zacząć cieszyć się tym zimnym, wilgotnym dniem? Może już niewiele nam zostało takich dni? Może nie doczekamy ciepłego, słonecznego lata? Może to mój ostatni miesiąc, tydzień, dzień na ziemi? Gdyby narzekanie zamienić na działanie? Porozmawiać z kimś bliskim, poukładać w szafie, poczytać książkę, wyjść z psem na spacer? Z dziękczynieniem odczuwać każdą mijającą minutę?

     A ja w swoich przemyśleniach pójdę krok dalej. Odwrócę wektory. Tak bardzo zakorzeniliśmy się w życiu, że chociaż jesteśmy świadomi naszej przemijalności, to jednak nie do końca przyjmujemy tę prawdę, że za chwilę może nas nie być. Kiedy ktoś w naszej obecności zaczyna mówić o śmierci (nie daj Boże o naszej śmierci) – reagujemy różnie: jedni śmiechem próbują „zbyć” temat, inni oglądają się ze strachem za siebie, bo „jeszcze się wykracze”. A właśnie na przekór tym wszystkich lękom, spróbuj inaczej: wyobraź sobie, że już Cię nie ma. Nie żyjesz. Nie możesz poczuć wiatru na policzkach, nie słyszysz wody wylewającej się z rynny, nie marzną Ci ręce, nie grzeje słońce. I nagle dostajesz propozycję powrotu na ziemię na jeden dzień. Stajesz na leśnej ścieżce w szary, mglisty poranek. Taki jak dzisiaj - „okropny dzień”. Pierwszy oddech – głęboki haust wilgotnego, chłodnego powietrza. Jaki ma smak? Zaskakująco świeży i orzeźwiający, prawda? Mgła otula drzewa, delikatnie muska ziemię. Zaskakuje jasność tego dnia. W porównaniu z mrokiem grobu nawet najbardziej szary dzień jest oślepiająco jasny. Mgła powoli opada, widać piękną, leśną polanę. Boży majstersztyk. Pachnie wilgotna ziemia. Pachnie życiem. Tym, które już istnieje i tym, które za chwilę się narodzi. Pomyśl, że musisz wrócić do grobu. Teraz, zaraz. Nie przeraża cię perspektywa pozbawienia doświadczania tego piękna? Chłodu wiatru, miękkości deszczu, latem smaku jagód?

     A czy przypadkiem my sami nie stworzyliśmy sobie życia w takich grobach? Zamknięci w betonowych domach, wyglądamy rano przez okno. Wita nas mglisty, chłodny poranek. Zaczynamy narzekanie. Swoją aktywność ograniczamy do koniecznego minimum. Patrzymy na termometr – zimno. Brrr... Okropny dzień. Hej! Słyszysz siebie? To nie jest okropny dzień. To cud stworzenia! Taki cichy czas do wyciszenia, utulenia. Regeneruje się przyroda, niektóre zwierzęta z ulga przyjmują ten chłodny dzień, rośliny pęcznieją od zbieranej wilgoci. A Ty, człowieku? Zamiast siedzieć i narzekać – załóż ciepły szal i idź dziękować za to, że nie pali nas codziennie słońce, że można odpocząć od trudów lata i jesieni, że świat jest tak różnorodny.

     Jest takie zapomniane polskie przysłowie: „Dla głupiego każdy dzień święto”. To ja chyba głupia jestem... Bo cieszy mnie każdy dzień: ciepły i zimny, słoneczny i mglisty – bo jest wyjątkowy, jednorazowy, mój własny. I pozwolę sobie zmienić słowa ks. Twardowskiego, który mówił: „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” na: „Śpieszmy się kochać dni, tak szybko odchodzą”...

                                                                                                       I.Ś