Nasza strona wykorzystuje pliki cookies, które są zapisywane przez przeglądarkę na dysku twardym użytkownika w celu ułatwienia poruszania się po witrynie oraz dostosowania Serwisu do preferencji użytkownika. Istnieje możliwość zablokowania zapisywania plików cookies poprzez odpowiednią konfigurację przeglądarki internetowej, jednak blokada ta może spowodować niepoprawne działanie niektórych funkcji w serwisie. Brak zmiany ustawień przeglądarki internetowej na blokowanie zapisu cookies jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie.  Więcej o "cookies"
 

     Przez wiele lat naukowcy dowodzili, że małżeństwo przynosi ludziom wiele korzyści. Przede wszystkim wykryto, że osoby będące w stałych związkach uważają się za szczęśliwsze niż te, które związane nie są. Obliczono, że stan zdrowia zamężnych kobiet jest o 4,8% lepszy niż kobiet niezamężnych, a żonatych mężczyzn – aż o 27,9% przewyższa zdrowie kawalerów. Rezultaty badań wskazywały, że zamężne kobiety mają (w porównaniu do tych nieposiadających męża) niższe ciśnienie krwi i niższy poziom cholesterolu, natomiast żonaci mężczyźni mniej piją i palą, rzadziej chorują na schorzenia układu pokarmowego, mają mniej problemów ze wzrokiem, a do tego lepiej śpią.

 

 

     Przedstawiciele obu płci zyskują na byciu w związku, rzadziej cierpiąc z powodu chorób psychicznych, zaburzeń jedzenia, alkoholizmu, a nawet łagodniej przechodząc zwykłe infekcje. Lepszy stan zdrowia przekłada się na długość życia. […] Wnioski wyciągane z takich statystyk były proste i jednoznaczne: sam fakt zawarcia małżeństwa chroni ludzi przed chorobami i znacząco wydłuża ich życie.

     Wierzono w to, dopóki nie zaczęto wykrywać nowych, intrygujących zależności. W 2017 roku opublikowano duże badanie, które rzuciło inne światło na prozdrowotne właściwości małżeństwa. Jego autor Dmitry Tumin, stosując wyrafinowane metody statystyczne, sprawdził, na ile stan cywilny ponad 12 tys. osób urodzonych między rokiem 1955 a 1984 wiązał się z ich zdrowiem. To międzypokoleniowe porównanie ujawniło, że choć przedstawiciele starszych pokoleń są zdrowsi, gdy mają współmałżonka, wśród młodszych ten efekt istotnie słabnie, a co najciekawsze – w grupie młodych kobiet całkowicie znika. […]

     Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat znacząco zmieniła się funkcja bliskiego związku. Przez wieki posiadanie bliskiej osoby sprzyjało zaspokojeniu najbardziej podstawowych potrzeb. Kiedy warunki życia były trudne, małżeństwo i rodzina pozwalały przeżyć i zapewnić opiekę potomstwu. Tysiące lat temu chodziło o zdobycie jedzenia i ochronę przed zagrożeniami płynącymi ze strony środowiska naturalnego, niebezpiecznymi zwierzętami czy wrogimi członkami grupy. Później rodzina stała się źródłem stabilizacji społecznej i bezpieczeństwa ekonomicznego. Do końca XVIII wieku w większości społeczeństwo było małżeństwo postrzegane jako instytucja o charakterze ekonomicznym i politycznym. Choć ceniono romantyczne uczucia, miłość nie była w owych czasach warunkiem koniecznym do zawarcia związku, a jej brak nie był powodem, aby go kończyć. Od małżonka oczekiwano opieki, zapewnienia środków do życia, pomocy w prowadzeniu gospodarstwa domowego i wychowaniu dzieci, a nie długich wieczornych rozmów przy winie. Osoby, które dzięki zawarciu sformalizowanego związku spełniały społeczne oczekiwania, uzyskiwały korzyści w postaci wyższego statusu społecznego i ekonomicznego, wsparcia rodziny, przyjaciół i znajomych, a także udogodnień prawnych i przychylność instytucji państwowych. Wszystkie te profity miały z pewnością bezpośredni wpływ na stan zdrowia i długość życia małżonków.

     W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat sytuacja ta znacząco się jednak zmieniła. Rozwój gospodarczy oraz przemiany społeczne i kulturowe sprawiły, że ludzie są znacznie bardziej samodzielni i niezależni, co oznacza, że nie potrzebują partnera, aby zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. Największa zmiana dotyczy sytuacji kobiet, które z istot zależnych ekonomicznie i społecznie, pozbawionych praw do stanowienia o sobie i indywidualnego uczestnictwa w życiu społecznym, stały się osobami samodzielnymi, decydującymi o swojej edukacji, karierze zawodowej i planach prokreacyjnych. Kobiety i mężczyźni mają teraz podobne prawa i potencjał: większość z nich może samodzielnie zarobić na siebie, kupić lub wynająć bezpieczne mieszkanie, zatrudnić opiekuna dla dziecka, ugotować sobie posiłek lub zjeść w restauracji, zlecić naprawę pojazdu mechanikowi, a pranie własnoręcznie wrzucić do pralki. Ta samodzielność i niezależność sprawia, że oczekują od bliskiego związku zaspokojenia innych potrzeb. Jakich? Współczesne relacje intymne mają przede wszystkim pomagać w osiąganiu samorealizacji i szczęścia. Nie wystarczy już „nie pić i nie bić”, partner ma wspierać osobisty rozwój, rozpalać namiętność i kultywować bliskość. […]

     To, że we współczesnym świecie tylko dobre związki korzystnie wpływają na samopoczucie, zdrowie i życie partnerów, w pełni potwierdzają analizy empiryczne. [...]

     Ludzie żyjący w trudnych relacjach mają niższą odporność, co wyraża się na przykład tym, że szybciej ulegają infekcjom wirusowym. Konflikt w związku sprzyja zapadaniu na choroby, opóźnia procesy gojenia się […], a nawet powoduje, że z jelit do krwi przedostają się toksyczne bakterie wyzwalające reakcje zapalne. […] Siłę opisanych powyżej zależności potwierdzają metaanalizy, czyli ilościowe syntezy wyników pochodzących z różnych niezależnych badań. W jednej z nich obejmującej 126 badań i ponad 72 tys. uczestników wyraźnie wykazano, że ze zdrowiem partnerów wiąże się obecnie jakość małżeństwa, a nie sam fakt bycia w związku.

     Wysokie wymagania stawiane współczesnym związkom sprawiają, że utrzymanie ich kosztuje znacznie więcej uwagi, pracy i troski niż kiedyś. Ludzie chcą być w naprawdę dobrych relacjach, a nie – w jakichkolwiek. […]

     Sytuacja, w której sam fakt bycia w relacji nie przynosi już tak wymiernych i ważnych korzyści, może prowadzić do przyjmowania różnych strategii życiowych. Niektórzy […] świadomie podejmują decyzje o zakończeniu niszczących lub niesatysfakcjonujących relacji. […]

     Gorszym rozwiązaniem jest niekończące się poszukiwanie idealnego partnera. Świadomi wzajemnych oczekiwań i mocno zaangażowani ludzie mogą stworzyć bardzo dobre związki, ale żadna z tych relacji nie będzie, bo nie może być – idealna. Wywindowanie preferencji wobec partnera do poziomu, któremu nikt nie jest w stanie sprostać, może być wyłącznie źródłem frustracji albo wielokrotnego wchodzenia w krótkotrwałe związki, kończące się tuż po ujawnieniu pierwszej wady lub słabości partnera.

     Trudno przewidzieć, który z tych trendów okaże się silniejszy i zdominuje życie społeczne. Czy trwałe monogamiczne relacje staną się w przyszłości rzadkością, a większość ludzi będzie zaspokajała potrzeby przynależności i bliskości w relacjach z różnymi osobami? Czy jakość związków będzie spadała, bo wywołane dostępem do internetowych portali randkowych i społecznościowych złudne poczucie nieograniczonych możliwości wyboru partnera niechęci ludzi do pracy nad sobą? A może rozczarowani związkami, które nie spełniają oczekiwań, będziemy coraz bardziej samotni? Tego nie wiemy. Na razie wszystkie badania dowodzą, że zadowolenie z intymnej relacji ma większe znaczenie dla poczucia szczęścia niż zadowolenie z każdej innej dziedziny życia: pracy, finansów, przyjaciół, znajomych czy stanu zdrowia. Aby to szczęście osiągnąć, warto te relacje świadomie wybierać i kształtować.

        Dr Magdalena Śmieja, Bycie w związku a dobrostan. Jakie funkcje psychospołeczne pełnią bliskie relacje, w: Psychologia w praktyce, nr 6/2018