Nasza strona wykorzystuje pliki cookies, które są zapisywane przez przeglądarkę na dysku twardym użytkownika w celu ułatwienia poruszania się po witrynie oraz dostosowania Serwisu do preferencji użytkownika. Istnieje możliwość zablokowania zapisywania plików cookies poprzez odpowiednią konfigurację przeglądarki internetowej, jednak blokada ta może spowodować niepoprawne działanie niektórych funkcji w serwisie. Brak zmiany ustawień przeglądarki internetowej na blokowanie zapisu cookies jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie.  Więcej o "cookies"
 

      Człowiek, kiedy chce pogłębić swoją więź z Bogiem decyduje się na różnego rodzaju formacje, np. wyjeżdża na rekolekcje, czyta codziennie fragment Pisma Świętego, słucha wartościowych audycji w radiu lub Internecie. Czas Wielkiego Postu sprzyja podejmowaniu wysiłku związanego z rezygnacją z przyjemności lub z podjęciem wyrzeczeń. Wyciszamy się, medytujemy. Jak na cudownej diecie chudniemy, chudniemy, zrzucamy sadełko grzechów i czekamy na upragnione rezultaty: poczucie panowania nad słabościami, poprawy charakteru i relacji z innymi. Czujemy, że Pan Bóg powinien spojrzeć na nas łaskawszym okiem, wszak wytrwanie w tym wszystkim nie było łatwe, bardzo się staraliśmy.

      Och, jak słodko. Wzruszająca sielanka – rechocze szatan i przystępuje do działania...

 

 

      Tak, szatan uwielbia ten stan, kiedy długi czas wyrzeczeń dobiega wreszcie końca. To naturalne, że odczuwamy wtedy zmęczenie. Poza tym jesteśmy zadowoleni, że tym razem udało nam się tak długo i owocnie zrealizować swoje postanowienie. Zmęczenie plus samozadowolenie to idealny teren do działania dla diabła. Może zaatakować z podwójną siłą. Kiedy my czujemy, że udało nam się osiągnąć cel, zaczynamy się w duchu gloryfikować, szatan jednym ruchem zrzuca nas z piedestału. I znów jak w diecie: pojawia się efekt jojo – zamiast schudnąć, mamy jeszcze większe obciążenie.

     W takim razie co robić? Nie podejmować wyzwań i postów? Nie brać udziału w rekolekcjach? Nie czytać wartościowej literatury i prasy religijnej? Jaki to ma sens, jeśli mimo wysiłku wciąż kręcimy się w kółko?

     Jeżeli zatrzymamy się na stanie zadowolenia z siebie po wytrwaniu w postanowieniach lub zrealizowaniu wytycznych podanych na rekolekcjach, to zachowujemy się jak student, który po przeczytaniu kilku książek uważa, że jest już bardzo mądry. Dlatego diabeł pęka ze śmiechu, kiedy widzi nasze uduchowione twarze i słucha opowieści o naszej religijności, bo wie, że niewielki krok, który postawiliśmy jest zbyt nietrwały, aby doprowadzić nas do celu.

     Musimy uświadomić sobie, że nie rekolekcje są celem. I nie jest nim nawet codzienne czytanie Pisma Świętego. To wszystko to tylko środki, to tylko droga do mety, którą jest Bóg. Gdyby matka wpadła w zachwyt nad sobą, bo udało jej się przygotować przepyszny, a zarazem przepiękny i czasochłonny deser, to może nie zauważyć, że przyszedł już czas kolejnego posiłku, a głodna, marudząca rodzina wywoła frustrację, że tak szybko jej wyczyn kulinarny został zapomniany. Podobną frustrację wywołuje w nas diabeł. Kiedy my wciąż tkwimy w zadowoleniu ze swojego duchowego wzlotu, on już nas sprowadza na manowce kolejnymi pokusami. I nagle budzimy się z przysłowiową „ręką w nocniku”. Tyle trudu, wyrzeczeń, wysiłku, a tu znów pokłóciliśmy się z najbliższymi, znów ulegliśmy nałogom, nie wytrwaliśmy w czystości, poniżyliśmy kogoś.

     Jak wyrwać się z tego błędnego kręgu? Czy całe życie skazani jesteśmy na ciągłe upadki? Tak, ale to nie jest nic strasznego, pod warunkiem, że wiemy dokąd zdążamy. Małe dziecko, kiedy uczy się chodzić nie staje w zachwycie po zrobieniu jednego kroku i nie podziwia siebie za sprawność, tylko brnie do przodu, chcąc jak najszybciej dotrzeć do wybranego celu. Nie przejmuje się upadkami. Podnosi się i idzie na chwiejnych nóżkach dalej.

     Każda próba naprawienia siebie, czy to poprzez modlitwę, post, czy też poprzez wyrzeczenie jest swoistym sprzątaniem duszy. Tylko poprzez takie działania możemy pozbyć się zalegającego w niej brudu. Owszem, pojawi się nowy. To więcej niż pewne, ale najważniejsze, by sprzątać regularnie i nie pozwolić, aby zalęgło się robactwo, które zniszczy naszą relację z Bogiem, ludźmi i samym sobą.

                                                                                                                   I.Ś.