Nasza strona wykorzystuje pliki cookies, które są zapisywane przez przeglądarkę na dysku twardym użytkownika w celu ułatwienia poruszania się po witrynie oraz dostosowania Serwisu do preferencji użytkownika. Istnieje możliwość zablokowania zapisywania plików cookies poprzez odpowiednią konfigurację przeglądarki internetowej, jednak blokada ta może spowodować niepoprawne działanie niektórych funkcji w serwisie. Brak zmiany ustawień przeglądarki internetowej na blokowanie zapisu cookies jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie.  Więcej o "cookies"
 

3 świece.jpg   Przekopując stare numery „Słoneczka” Maciek z Basią natrafili na śmieszny teatrzyk jasełkowy. Oczywiście natychmiast postanowili zorganizować przedstawienie.
- Tylko z czego zrobimy kukiełki – zastanawiał się Maciek.
- Może z papieru – zaproponowała Basia.
- E… zaraz się rozwalą – kręcił nosem Maciek.
- Jak byłam mała – wtrąciła się do rozmowy babcia – robiłam sobie lalki z drewnianych łyżek…

 


   Dzieciom najwyraźniej spodobał się ten pomysł, bo zaczęły gorliwie penetrować kuchenne szuflady.
   Niestety, okazało się, że w domu są tylko dwie kandydatki na kukiełki.
- Zadzwonię do cioci Grażynki – obiecała babcia. - Wybiera się jutro do nas. Na pewno ma w domu chociaż jedną drewnianą łyżkę. Wieczorkiem zajrzę do pani Kozłowskiej, a potem… pomyślę jeszcze.
   Nazajutrz, dzięki babcinym znajomościom, leżało na stole przed dziećmi sześć drewnianych łyżek. Były pośród nich stare, pociemniałe i wyszczerbione, trochę nowsze, jaśniejsze i jedna prawie biała, jeszcze nieużywana, którą babcia kupiła na placu.
- To będzie Maryja – postanowiła zaraz Basia.
- A z tej najciemniejszej zrobimy króla z zamorskich krajów – zdecydował Maciek.
- A z czego będą stroje?
Babcia uśmiechnęła się tajemniczo.
- Ciocia Grażynka jest nieoceniona. Specjalnie odwiedziła swoją znajomą krawcową i popatrzcie tylko, co wam przyniosła.
- Jejku! - zapiszczały z radości dzieci, rzucając się na reklamówkę pełną kolorowych szmatek.
- Na włosy dam wam trochę starej włóczki – obiecała babcia.
   Przez kilka długich, zimowych wieczorów w pokoju dzieci odbywało się klejenie, szycie i przymierzanie kostiumów, a następnie próby.
   Domową premierę zaplanowano na pierwszy dzień świąt.
   Widzowie zasiedli wygodnie na kanapie przed złożoną z trzech krzeseł i koca kurtyną.
- Ja tu rządzę – krzyczał król Herod, a już po chwili jego ziemniaczana głowa spadała z widelca, a chochelkowa śmierć w czarnej opończy zwycięsko wymachiwała papierową kosą.
- Śpij syneczku mój maleńki – przemawiała czule głosem Basi Matka Boża z najładniejszej drewnianej łyżki.
- Za kolędę dziękujemy! - kłaniały się kukiełki, a widzowie bili brawo, aż ich bolały ręce.
- Pokażmy ten teatrzyk jeszcze komuś – prosiła Basia.
- Myślę, że zrobicie specjalne przedstawienie dla babci Marysi, gdy pojedzie na ferie – podsunęła babcia.
- No tak, ale jeszcze komuś – nie dawała za wygraną żądna sławy artystka.
- Wiem! - wrzasnął Maciek! - Będziemy chodzić po kolędzie!
- O nie! - zaprotestowała mama. - Jeszcze ktoś pomyśli, że zarabiacie w ten sposób.
Bródka Basi zaczęła nieznacznie drżeć, a oczy zwilgotniały niebezpiecznie.
- No, może puszczę was do pana Antoniego – zmiękła mama.
- I do pani Kozłowskiej – zaproponowała nieśmiało babcia.
- I do bliźniaczek – pisnęła błagalnie Basia.
   Ostatecznie trasa jasełkowego teatrzyku wiodła przez parter i pierwsze piętro aż do następnej klatki.
   Gdy sławni artyści wrócili do domu, uśmiechali się od ucha do ucha, a z kieszeni wystawały im „kolędowe” batoniki.
   Na szczęście tego rodzaju zarobek mama pozwoliła zatrzymać.

 


Hej kolęda, kolęda! w: Ewa Stadtmuller, Przypalona szarlotka.


ZADANIE: Przygotuj dowolną techniką własną szopkę. Będzie pięknie wyglądała pod choinką!