- No i co z tą gwiazdką? - niecierpliwił się tato, wciągając z lubością nader ponętne zapachy wydobywające się z kuchni.
- To przez te chmury – tłumaczył Maciek, wypatrując oczy przez okno.
- Jest! Jest! - krzyknęła wreszcie Basia.
Jakoś nikt nie pokwapił się, żeby to sprawdzić.
- Jak jest, to zasiadamy – orzekła mama.
Tato sięgnął po Pismo Święte. Tyle już razy dzieci słuchały Ewangelii o tym, jak to zabrakło miejsca w gospodzie, a jednak nigdy nie miały jej dosyć.
- Pobłogosław Panie Boże nas, a także wszystkich, którzy kiedykolwiek zasiadali z nami do twego stołu – modlił się tato, a spojrzenia dzieci mimo woli wędrowały ku pustemu miejscu obok babci.
Może zapełni je jakiś niespodziewany gość?
Ledwo Maciek to pomyślał, odezwał się dzwonek u drzwi.
W drzwiach stał sąsiad z parteru. Starszy, samotny pan.
- Bardzo przepraszam – szepnął zażenowany – ale… w salce przy parafii godzinę temu zaczęła się Wigilia dla chorych i samotnych. Ktoś wziął mój adres. Obiecał przyjechać. Sam nie dam rady. Państwo, zdaje się, macie samochód…
- Wie pan co? Mam lepszy pomysł – chrząknął tato, który zdążył już zerknąć na mamę i uzyskać przyzwalające mrugnięcie. - Tam na pewno zdążyli już rozprawić się z wigilijnym karpiem i odśpiewać połowę kolęd, a nasza rybka dopiero dopieka siew piekarniku. Krótko mówiąc, proszę zostać z nami.
Pan Antoni spojrzał z niedowierzaniem. Zaskoczony zupełnie, nie wiedział, co powiedzieć.
- To nasza pierwsza Wigilia bez dziadzia – włączył się nieoczekiwanie Maciek. - Niech pan zostanie, prosimy…
Starszy pan zawahał się. Ta chwila wystarczyła, aby został wciągnięty do środka, radośnie usadzony przy wolnym nakryciu i obdarowany opłatkiem.
Nie wiadomo, dlaczego, wszystkim zrobiło się nagle tak dobrze i wesoło, jakby wrócił do domu ktoś bliski i kochany.
- U nas są zawsze dwa barszcze – tłumaczyli na wyścigi Maciek z Basią. - Taki czerwony z uszkami to był zawsze u babci Hani, a taki biały z grzybami u babci Marysi.
- Kapusta z grochem i karp to część wspólna – śmiał się tato.
Dobrze, że w kuchni stał wielki gar kompotu z suszek, bo inaczej nie wiadomo by było, jak sobie z tym wszystkim dać radę. A przecież ze spiżarki pachniał niecierpliwie miodowy piernik, makowiec i maminy supersernik z rodzynkami, nie mówiąc już o kutii – pysznej mieszaninie gotowanej pszenicy, maku i bakalii.
W pewnej chwili Maciek dyskretnie wymknął się z pokoju i zza drzwi zaczął dawać babci jakieś tajemnicze znaki.
- A co z prezentem dla pana Antoniego? - szepnął gorączkowo, gdy udało mu się wywabić ją do przedpokoju.
- Jakim prezentem? Aha, rzeczywiście – zatroskała się babcia. - Nic się nie martw, coś wymyślimy – obiecała.
Gdy wsunęli się po chwili do pokoju, wyglądali jak para spiskowców. Chyba tylko pan Antoni nie zauważył, że poprawiający coś przy lampkach Maciek wkłada pod choinkę małą, zgrabną paczuszkę. - Widzisz dziadziusiu – myślał czule – nie zmarnuje się prezent kupiony dużo wcześniej na twoje siedemdziesiąte dziewiąte urodziny.
- Bracia patrzcie jeno! - huknął basem tato. - Jak niebo goreje – zaśpiewały cienko mama z babcią i Basią – Znak, że coś dziwnego – dołączyli do męskiego chóru Maciek z panem Antonim. - W Betlejem się dzieje – ciągnęły niewiasty. Potem było „Bóg się rodzi” i „Do szopy hej pasterze”. Rozochocony tato wyciągnął z jakiegoś kąta gitarę i zaczął przygrywać.
Oczywiście Basia postanowiła, że w tym roku nieodwołalnie idzie na pasterkę, ale już po dziesiątej oczka zaczęły jej się kleić i po chwili chrapała w najlepsze z nowym pluszowym pieskiem w objęciach.
- Idźcie – szepnęła babcia. - Ja z nią zostanę. [...]
- To może ja mógłbym z nią posiedzieć – zaproponował nieśmiało wigilijny gość [...].
Gdy w dalekim Rzymie Ojciec Święty podchodził do ołtarza, w pełnym światła i radości parafialnym kościółku brzmiało „Wśród nocnej ciszy”, a siedzący w wygodnym fotelu przed telewizorem stary, samotny człowiek szczęśliwy uśmiechał się do siebie.
Wigilijny gość w: Ewa Stadtmuller, Przypalona szarlotka.
ZADANIE: To już ostatni dzień naszych adwentowych wyzwań. Dziękujemy za naszą wspólną drogę przez ten czas i że wytrwaliście do końca! Życzymy pięknego i rodzinnego świętowania!