Nasza strona wykorzystuje pliki cookies, które są zapisywane przez przeglądarkę na dysku twardym użytkownika w celu ułatwienia poruszania się po witrynie oraz dostosowania Serwisu do preferencji użytkownika. Istnieje możliwość zablokowania zapisywania plików cookies poprzez odpowiednią konfigurację przeglądarki internetowej, jednak blokada ta może spowodować niepoprawne działanie niektórych funkcji w serwisie. Brak zmiany ustawień przeglądarki internetowej na blokowanie zapisu cookies jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie.  Więcej o "cookies"
 

 

 

         Chrystus przyszedł na świat z miłości do nas, i z miłości do wszystkich ludzi. Wspaniały i najlepszy dowód dał własnym świadectwem swojego życia, gdyż zniósł mękę i śmierć dla nas i dla naszego zbawienia. Natomiast Zwycięstwo nad śmiercią i grzechem, potwierdził swoim chwalebnym zmartwychwstaniem. To są fakty historyczne, którym nie da się zaprzeczyć. Zostawił nam dwa najpiękniejsze przykazania: miłości Boga i miłości Bliźniego. Piękne przykazania, a jednak muszę stwierdzić, że bardzo trudne do zrealizowania. Łatwo miłować Boga, gdy wszystko układa się w życiu, gdy wola Boga pokrywa się z moją. Tak jednak nie jest. Czasem Bóg  moje plany krzyżuje, tak że trudno odmówić „Ojcze nasz”, gdzie przecież mówię „Bądź wola Twoja”!. A Chrystus w obliczu śmierci zaufał Bogu i potrafił powiedzieć „Twoja wola niech się stanie”. Jak bardzo Bóg zaufał człowiekowi, że powierzył człowiekowi swojego Syna. Człowiek nie tylko Go nie przyjął, lecz zabił.  Kim dla mnie jest Chrystus? Czy poznałem Chrystusa? Czy Ja dziś sam przyjmuje Jezusa do swojego życia? Każdy sam musi odpowiedzieć sobie na to pytanie. Pozwólcie że podzielę się moim świadectwem.

 

         W moim życiu były już takie chwile. Nieraz zadawałam i zadaje sobie pytanie, nieraz chwieje się moja wiara, oraz ufność Bogu. Wielokrotnie Chrystus, w którego przecież wierzę, stawał się dla mnie obcy, gubiłam go na ścieżce swojego życia. Szukałam pociechy w Piśmie Świętym, różnych książkach, rozmowach z ludźmi. Wreszcie pojechałam na rekolekcje. I tu spotkałam Chrystusa. Był pośród nas, dawał prawdziwą radość, w spotkaniach z ludźmi, którzy czekali na niego i byli zafascynowani Jego nauką. Był najważniejszym i najbardziej oczekiwanym gościem. I rzeczywiście przyszedł zsyłając na nas deszcz błogosławieństw swych. Czułam radość i pokój wewnętrzny. Z niecierpliwością czekałam na kolejne spotkanie. Ludzie wokół mnie byli pogodni, życzliwi, pełni życzliwej radości. Miałam wrażenie, że znają się od zaraz, wszystko o sobie wiedzą, a już na pewno chcą pomóc innym w poznawaniu i odnajdywaniu Chrystusa.

         Minęło kilka miesięcy. Kim dla mnie jest Chrystus nadal? Jest i był dla mnie tym, kogo od zawsze nieustanie szukam. Moja droga do Chytrusa nie jest jednak prosta. Być może zabrakło prawidłowego ukształtowania mojej religijności w dzieciństwie. Nauka o Jezusie „wyniesiona” z lekcji religii nie była w stanie rozwiązać moich wątpliwości m.in. sensu i celu życia, zła i cierpienia. Choć wierzyłam w Chrystusa, to chyba nie był dla mnie kimś, za kim mogłabym z pełnym zaufaniem pójść. Brak mi było wewnętrznego przekonania, że jest On największym dobrem i skarbem, którego warto szukać oraz że nauka, którą głosi jest we wszystkim prawdziwa. Nastąpił okres intensywnego pogłębiania wiedzy religijnej. Na skutek własnych przemyśleń i doświadczeń życiowych, a także rozmów z osobami duchownymi i świeckimi, którzy żyją na co dzień wiarą, myślę że dojrzewam wewnętrznie. Staram się lepiej rozumieć naukę Chrystusa, być może łatwiej odróżnić naukę Chrystusa, być może łatwiej odróżniam to, co należy do istoty, od tego co stanowi poglądy Chrystusa. Niewątpliwie zasługą ks. proboszcza Marka jest to, iż obraz Chrystusa rysuje mi się jaśniej i bardziej wyraźnie. Zapewne proces moich poszukiwań nie jest jeszcze zakończony. Nie jest tak blisko Chrystusa, jak powinnam i czy chciałabym być. Myślę że moja wiara to nie ufna i prosta wiara dziecka, lecz wiara często krytyczna skłonna do buntu. Jest ciągłym niepokojem i pytaniem, nieustannym poszukiwaniem prawdy i dobra. Mowę Chrystusa muszę przemyśleć i przeżyć, zrozumieć, że jest słuszna.  Tylko wtedy mogę się zdobyć na całkowite ich realizowanie w życiu, bez względu na okoliczności. Taka jest moja droga do Chrystusa. Biegnie poprzez upadki i wzloty, załamania i ciągłe budowanie od nowa, zwątpienia i nieustanne poszukiwanie. Wydaje mi się, że choć bardzo powoli, to jednak zbliżam się do Chrystusa. Wciąż Go szukam w rodzinie, kościele, osobistej rozmowie o swoich radościach, troskach, niepokojach, porażkach, rozterkach. On jest przecież tym, który rozumie, docenia moje wysiłki, próby. Ufam, że nie pozostawi mnie sobie samej, lecz wyjdzie mi naprzeciw i poprowadzi mnie i moich najbliższych właściwą drogą.

         A ty za kogo uważasz Chrystusa? Czy Ty potrafisz dać o nim swoje świadectwo.                                    

                                     KIM DLA CIEBIE JEST CHRYSTUS?