Nasza strona wykorzystuje pliki cookies, które są zapisywane przez przeglądarkę na dysku twardym użytkownika w celu ułatwienia poruszania się po witrynie oraz dostosowania Serwisu do preferencji użytkownika. Istnieje możliwość zablokowania zapisywania plików cookies poprzez odpowiednią konfigurację przeglądarki internetowej, jednak blokada ta może spowodować niepoprawne działanie niektórych funkcji w serwisie. Brak zmiany ustawień przeglądarki internetowej na blokowanie zapisu cookies jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie.  Więcej o "cookies"
 

 

"Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość." (1 Kor 13,13). Chrystus przyszedł na świat, by mówić o miłości, a przede wszystkim by dać świadectwo miłości. A my czy potrafimy to czynić?



         Każdego z nas nurtuje pytanie dotyczące naszego życia, a zwłaszcza sensu cierpienia i umierania. Bóg nie pozostaje obojętny na nasze niepokoje i lęki. Nie udziela nam jednak odpowiedzi – gdyż On sam staje się odpowiedzią.

         Krzyż to ostateczne potwierdzenie nieodwołalnej miłości Boga do człowieka, a Jego śmierć na drzewie krzyża to wyraz absolutnego zawierzenia Bogu Ojcu, w chwili skrajnego upokorzenia i bezsilności.

         Musimy pamiętać jednak, że to nie Bóg wymyślił krzyż, to nie On zsyła nam cierpień. On obdarza nas jedynie swoim Synem, który jest miłością i prawdą. Syn Boży zstąpił na ziemię nie po to, aby nasz krzyż był cięższy, lecz po to, aby nasza radość była pełna, oraz by nasza droga życiowa stawała się drogą błogosławieństwa.

         Krzyż w małżeństwie, kapłaństwie, czy życiu konsekrowanych może być drogą świętości. Jak mówił Chrystus: Błogosławieni Ci, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, którzy są biedni, odrzuceni, poniżeni. Błogosławieni są Ci, zapierają się samych siebie, którzy biorą swój krzyż i idą za Nim.

         Św. Paweł miał świadomość, że krzyż będzie znakiem powodującym niepokój. Miał świadomość, że głosi Chrystusa ukrzyżowanego, który dla jednych jest głupstwem, a dla innych zgorszeniem.

         Każdy człowiek, dla którego Ukrzyżowany Chrystus jest zgorszeniem lub głupstwem, nakłada nowy ciężar krzyża na własne ramiona, a często na ramiona drugiego człowieka. Taki człowiek będzie wymyślał nowe formy krzyża. Będzie nadal zsyłał cierpienie innym ludziom, a także sobie, dopóki, będzie twierdził, że jest dobrym sędzią we własnej sprawie. Dopóki będzie przekonany, że może bez pomocy Boga odróżnić dobro od zła. Dopóki cierpienie i rozczarowanie nie „otworzy mu oczu”. Dopóki nie pokocha Boga, który jest Miłością. Dopóki zła w sobie i wokół siebie nie zwycięży dobrem.

         Zapamiętajmy!!!

Czasem krzyż, który dźwiga człowiek jest ceną za grzechy. Są ludzie, którzy kpią z Chrystusowego krzyża, a w obliczu cierpienia, do którego sami się przyczyniają, mówią o milczeniu Boga i o tym, że to On jest winny za wszelkie zło tego świata. Tymczasem to nie Bóg zsyła krzyże. Krzyż wymyślili ludzie. Ludzie uważani za cywilizowanych i postępowych.